Proszę Państwa, oto...SESJA.
I wcale mi nie chodzi o reklamowane tabletki, ale zdecydowanie jest to ze sobą powiązane.
Co pół roku studenci zaczynają swój maraton. Zarówno dzienni jak i zaoczni. Jednym podejść do tego łatwiej, innym trudniej. Jedni są systematyczni, a drudzy lubią adrenalinę i zaczynają naukę na 24h przed egzaminem. A jak podchodzę do tego ja?
Według mnie podejście do sesji jest odzwierciedleniem tego jak traktujemy studia.
Na pierwszym roku sesja, zarówno ta na półrocze jak i na koniec roku, była dla mnie czymś bardzo ważnym. Założyłam sobie, że to jak mi pójdzie ten pierwszy rok będzie odzwierciedleniem następnych lat. Tak. Wiem. Ja naiwna. Skąd takie pomysły? Wydaje mi się, że to była dla mnie jakaś dziwna forma motywacji. W każdym razie- zadziałało. Pod koniec roku udało mi się zdać większość egzaminów w terminie zerowym i to wcale nie z najgorszymi ocenami, a tylko jeden egzamin pisałam w pierwszym terminie. Wynik super. Byłam i dalej jestem dumna z siebie, bo miałam spora przerwę w edukacji i ten pierwszy rok nie był dla mnie łatwy.
Drugi rok zaczął się (i dalej się ciągnie tak samo) pod górkę. Nie było mnie za wiele w szkole przez moją wspaniałą odporność, która sukcesywnie pogarszała się z każdym kolejnym antybiotykiem.
Nie powiem. Był to dla mnie spory stres. Były zajęcia na których trzeba było być by coś rozumieć, ja nie byłam więc, no cóż, sami wyciągnijcie wnioski. Było sporo zajęć na których bardzo ważna była obecność sama w sobie, mogłam spać(czego nie robiłam oczywiście) na tych zajęciach, ale podpis musiał być! Na szczęście moi wykładowcy uznają zwolnienia lekarskie...
Teraz jest tak, że próbuję to wszystko nadgonić, a jak już jestem centymetr od mety, BUM! I znów mnie nie ma. Można się podłamać, uwierzcie.
Na szczęście mam mądrych ludzi wokół siebie, a zwłaszcza mojego męża, który studia skończył i za każdym razem dobrze wie co potrzebuję usłyszeć w chwilach zwątpienia. Tym razem, gdy mój organizm znów wygrał z byciem na uczelni, usłyszałam od niego coś co sprawiło, że ambicje dalej mam, ale już się tak nie biję mentalnie za każdą kłodę o którą się potykam.
A konkretniej to usłyszałam od niego kilka ważnych rzeczy
1. "Ja wiem kochanie, że masz ambicje ale naprawdę ŻADEN pracodawca nie będzie sprawdzał za którym razem zdałaś kolokwium z psychologii rozwoju"2. " Pisanie poprawek, a nawet nie poprawek bo będziesz po prostu pisać w pierwszym lub drugim terminie(!) nie jest niczym ujmującym, bo przecież Ci zależy, idziesz tam, piszesz i zdajesz!"
3. "Uwierz mi, że po studiach ewentualnych pracodawców obchodzi tylko czy masz dyplom przy sobie, bo muszą skserować"
4. "To czego się uczysz to wiedza ogólna, nie musisz tego wszystkiego wiedzieć, to jest wręcz niemożliwe byś umiała wszystko co wykładali przez pięć lat! Skup się na tym co Cię interesuje i to rozwijaj, o reszcie możesz mieć pojęcie, że coś takiego było. Niewiedza związana z czymś co nie jest Twoją specjalizacją nie jest wstydem, zawsze możesz powiedzieć, że nie wiesz, ale sprawdzisz i odpowiesz na pytanie później"
Było jeszcze kilka rzeczy, ale te najbardziej na mnie wpłynęły, te najbardziej mi pomogły wreszcie wyluzować. Mam nadzieję, że na Was także wpłynął. Oczywiście to wszystko nie oznacza, że nagle mam przestać się starać, bo..yolo. Nie. Mam się starać, ale nie za wszelką cenę, mam robić co w mojej mocy, bo to TYLKO studia. To TYLKO sesja. Zawsze mamy kolejne szanse.
Oczywiście mogłabym ten cały wywód skrócić do "bez spiny, są drugie terminy", ale dla mnie to powiedzonko było głupie, takie mało ambitne, aż do momentu rozmowy z moim kochanym i mądrym M.
Zobaczysz! Jak dorosnę będę taka mądra jak Ty :)
A teraz kilka rad ode mnie:
1. Mimo "nie chce mi się" zacznij ogarniać sprawy ciut wcześniej.
2. Opracuj zagadnienia na egzamin sam, a później rozłóż materiał na kilka mniejszych części.
3. Wszelkie prace zaliczeniowe spróbuj chociaż zrobić odpowiednio wcześniej, by później, w tym najgorętszym okresie nie mieć na głowie wszystkiego.
4. Są lepsze i gorsze dni na naukę, jak masz gorszy dzień to rób prace pisemne, to zawsze jakiś krok do przodu.
5. Jak jesteś jednym z tych studentów, którzy WSZYSTKO zostawiają na ostatnią chwilę, to też spokojnie, skup się na egzaminach i kolokwiach najważniejszych, tych które np. liczą się do dyplomu, lub które mają sporo punktów ECTS. Resztę można zaliczyć później.
Kochani! Życzę Wam dużo luzu w tym okresie egzaminacyjnym! Życzę Wam zdania wszystkiego, ale niekoniecznie na zerówkach! Życzę Wam ambicji bez stresu i zjadania się od środka porażkami!
POWODZENIA DLA WAS(i dla mnie)!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz